Ludzi w Kokkino Nero można podzielić na 4 grupy:
- mieszkańcy
- przyjezdni grecy (głównie w weekendy)
- turyści z Polski
- rumuńskie rodziny w parku.
Rdzennych mieszkańców Kokkino jest tutaj stosunkowo mało, bo i domów tutaj niewiele. Niemniej jednak ludzie ci są miło nastawieni na przyjezdnych, nierzadko znają sporo słów po polsku, więc można z nimi jako tako porozmawiać.
Oczywiście zdarzają się takie przypadki kiedy to przechodząc obok opalonego staruszka zostałem zagadnięty na bliżej nieokreślony (a raczej niezidentyfikowany) temat, na co ja nie będąc obojętny odpowiedziałem mu - oczywiście po grecku - głośnym Kalimera i z uśmiechem na twarzy poszedłem w swoją stronę.
Aby wykazać się większą znajomością języka niż ja i zamiast "kalimera" zawołać "Den katalaweno!" nie rozumiem, zapraszam do działu mini słownika.
Grupa druga, czyli przyjezni grecy, to grupa osób pojawiająca się głównie podczas weekendów, gdzie przyjeżdżają do swoich wakacyjnych domków. Weekendami także sporo tutaj młodych greków udających się na podrywy i głośno cmokających w stronę polskich dziewczyn ;)
Nieodłączna wizytówka tejże grupy: nowe samochody.
Grupa trzecia, czyli my, turyści z Polski. W Kokkino Nero nie ma żadnych innych turystów, można powiedzieć że Kokkino zdominowane jest przez turystów znad Wisły.
O owej grupie można dużo napisać... Jedni odpoczywają w ciszy i spokoju, wsłuchując się w "muzykę" cykad (które nadają tutaj na dwie zmiany - dzienna i nocna) i rozmów greków, inni próbują naśladować greków w imprezowaniu na świeżym powietrzu do północy. Niestety w odróżnieniu od greków, często "nadwiślacy" źle dawkują napoje podwyższonego procentu, co owocuje różnymi skutkami.
Jak wiadomo ewenement zawsze i wszędzie się znajdzie, dlatego skrzywdziłbym 95% turystów z Polski, którzy przyjechali tutaj aby odpocząć w spokoju - dzięki Wam za to!
W Kokkino sporo jest również młodzieży, ponieważ są tutaj organizowane dla nich obozy.
Grupa ostatnia nie przypadła mi do gustu. Grupa ta stacjonuje w kokkinowym parku głównie od piątku do poniedziałku. Przywożą ze sobą chyba całą sypialnię - poduszki, kołdry i koce, a także łóżka dmuchane. Swoje potrzeby fizjologiczne załatwiają na "cypelku". Czytaj więcej w dziale: Plaże i morze
Greccy handlarze dość dobrze rozumieją język polski i bez większych problemów możemy się z nimi dogadać.
Na wyróżnienie zasługują tutaj dwie osoby:
- pani w piekarni obok biura podróży - jest bardzo miła, nieraz dostałem od niej gratis w postaci bułki czy jakiegoś precelka i aż miło usłyszeć od niej "Cienkuję, do wizenia".
- pani sprzedająca owoce na skrzyżowaniu obok fast foodu Fanisa - handlara jakich mało, nigdy nie kupiłem u niej takich ilości które chciałem, bo zawsze mówiła "Ćtyry? eee, kilo..." i dokładała do kilograma.
Nie myślcie jednak że wszyscy są tacy rozmowni. Na przykład właściciel fast foodu u Fanisa, poza serowaniem dobrego jedzenia niczym nie zachwyca i nie jest zbyt wylewny, a przyjaźni się tylko z paniami rezydentkami, ludźmi miejscowymi i osobami z biura podróży.
Jego pomocnica natomiast jeszcze nie zna na tyle polskiego i często woła właściela aby tłumaczył cóż to ci polacy zamawiają - głośnym "Stefaaaneeee!!" (czy jakoś tak ;)
Obok apartamentów Katerina przy głównej drodze znajduje się supermarket, którego ekspedienci nie lubią odpowiadać na dzień dobry i dziękuję, ani po polsku ani po grecku. Niemniej jednak właściciel dobrze zna polski.
Pewnego dnia w tymże markecie chcieliśmy zakupić śmietanę, więc ja z powodu niemożności odczytania greckiego pisma na opakowaniach w lodówce, zagadnąłem właściciela:
- "Have you got cream?"
- ???
- "sour cream?, muuuuuuu"
- "Aa smieeetana, to tutej" ;))
Plażując często możemy zobaczyć pewnego człowieka, który niczym David Hasselhoff w Słonecznym Patrolu przechadza się po głównych plażach Kokkino i czasami głośno krzyczy coś do komórki (...nadaje do bazy ;).
Ze szczątkowych informacji jakie udało mi się zdobyć jest to człowiek prawdopodobnie głuchoniemy... Ale po co on krzyczy do tego telefonu? :)
Wspomnę jeszcze o jednej osobie z Kokkino. To sympatyczny Adonis, właściciel biura turystycznego Filoktitis (w Polsce i Grecji). Człowiek ten bardzo dobrze mówi po polsku, a to dzięki jego małżonce znad Wisły.
Miałem z nim okazję zamienić kilka słów przed wyjazdem. Jak się okazało Adonis świetnie zna moje okolice, po czym zaczął wymieniać wszystkie znane mu miejscowości obok mojego miejsca zamieszkania.
Porozmawialiśmy jeszcze o dziewczynach z Polski, mojej greckiej urodzie i potem musieliśmy się już rozstać, gdyż nastała pora powrotu do Polski.
Pozdrowienia dla Ciebie!
O ludziach z Kokkino Nero, ich historiach i ludzkich słabościach, którzy szukają pocieszenia i rozwiązania swoich problemów, można przeczytać w książce "Czerwona Woda", Mariusza Bylińskiego. Zapraszam do lektury.
|
R E K L A M A
|